Planszówki
Planszówki są super! Ubongo 3D

Jakiś czas temu recenzowaliśmy dla Was fenomenalną planszówkę Ubongo, kompletnie nie spodziewając się, że kilka miesięcy później w nasze ręce trafi nowa wersja tej gry, mocno podnosząca poprzeczkę i… jeszcze lepsza!

No dobra, wiecie już, że Ubongo 3D bardzo przypadło nam do gustu, więc teraz czas wyjaśnić, dlaczego i czym tak naprawdę różni się od edycji podstawowej, a także kilku innych dostępnych na rynku. Bo choć na naszym rynku Egmont zdecydował się dotychczas na wydanie tylko dwóch części, to na przykład u naszych zachodnich sąsiadów na dobre zadomowiły się również inne warianty, jak dedykowany dzieciakom Junior, Star Wars dla fanów gwiezdnych wojen, a także inne, w których klocki mają zdecydowanie bardziej skomplikowane kształty - mówiąc krótko, każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Zresztą taka ilość wersji gry przestaje dziwić, jeśli przypomnimy sobie, że klasyczna odmiana jest wielkim międzynarodowym hitem, który sprzedał się w ilości ponad 2.5 miliona egzemplarzy. A jeżeli jakimś cudem o niej nie słyszeliście, to szybko wyjaśniamy, że najczęściej nazywa się ją „terisem na sterydach”, a jej twórcą jest Grzegorz Rejchtman, informatyk i ekonomista, który swoje doświadczenie wykorzystuje do tworzenia gier dla całej rodziny. Ubongo powstało zaś w odpowiedzi na nudzące autora... puzzle, uważał bowiem, że można wykorzystać mechanizm dopasowywania elementów w zdecydowanie lepszy sposób.

I w sumie miał rację, bo chociaż puzzle też uwielbiamy, to Ubongo jest zdecydowanie bardziej wciągające, wymagające myślenia i na dodatek możemy zaprosić do zabawy najbliższych, aby zagrać szybką partię, kiedy tylko mamy na to ochotę. To naprawdę wyjątkowa gra, która przetestuje naszą zdolność logicznego myślenia, zręczność, spostrzegawczość, refleks, a w najnowszym wydaniu również… cierpliwość, bo okazuje się, że Ubongo 3D jest dużo trudniejsze. A wystarczyło tylko zamienić płaskie elementy układanki na przestrzenne klocki, żeby tytuł gry, oznaczający w języku suahili „mózg”, nabrał odpowiedniego znaczenia :)

Podstawowe zasady gry pozostały jednak niezmienione, tj. na początku rundy każdy gracz dostaje planszę i 8 klocków o różnych kształtach w 4 kolorach, a następnie jeden z graczy rzuca kostką, wskazując klocki do wykorzystania w danej rundzie i przekręca klepsydrę. Wtedy wszyscy gracze jednocześnie starają się jak najszybciej zasłonić wskazanymi klockami jasne pola na swoich planszach, a maksymalnie mają na to 60 sekund. Każdy kto zdąży w przewidzianym czasie woła „Ubongo!“ i losuje z woreczka 1 klejnot, a dwóch najszybszych graczy otrzymuje dodatkowo po 1 klejnocie z toru rund - osoba z najcenniejszymi klejnotami po 9 rundach wygrywa.

Ciągle brzmi jak czarna magia? Zupełnie się tym nie przejmujcie, bo tłumaczenie „na sucho” zawsze wszystko komplikuje, tymczasem zasady są tak banalnie proste, że bez problemu w kilka chwil pojmie je nawet dziecko. Trudność zacznie się dopiero w momencie, kiedy spróbujecie ułożyć z trójwymiarowych klocków wskazany na karcie wzór - przed pierwszą partią wydawało mi się, że skoro opanowałam klasyczne Ubongo, to tu będzie tak samo, tyle tylko, że na nowych planszach - nic bardziej mylnego!

Klocki kompletnie zmieniają zabawę, bo ich odpowiednie dopasowanie naprawdę nie jest proste i początkowo wydaje się nawet, że ułożenie łamigłówki jest wręcz niemożliwe. Zresztą wystarczy wtedy spojrzeć na twarze uczestników zabawy - każdy z zamyśleniem ogląda swoje klocki ze wszystkich możliwych stron i kombinuje, w jaki sposób położyć je na planszy albo… trzy razy sprawdza, czy na pewno wybrał odpowiednie, bo te za żadne skarby nie chcą ze sobą współpracować :)

Na szczęście twórca chyba to przewidział, bo w pudełku znajdziemy karty z planszami o 4 poziomach trudności, co było bardzo rozsądnym posunięciem. Co prawda pierwszy (zielony) i drugi (żółty) poziom nadają się raczej dla dzieci, ale przy pierwszych kilku partiach okazują się niezastąpione również dla dorosłych, którzy później przesiądą się z pewnością na te z numerami trzy (pomarańczowy) i cztery (czerwony). Do tego na każdej karcie jest kilka kombinacji klocków do ułożenia, więc w sumie do dyspozycji graczy jest aż 671 różnych wariantów, co w połączeniu z alternatywnymi metodami, np. liczenia punktów, gwarantuje wiele udanych spotkań towarzyskich.

Naprawdę udanych, po których buzie będą was bolały od śmiechu, bo Ubongo to wciąż przede wszystkim świetna zabawa i po kilku chwilach przekona do siebie nawet największych sceptyków, którzy początkowo kręcą nosem, bo to „takie kolorowe”, „takie proste” czy „takie dla dzieci”. Gra, szczególnie w wersji 3D, to rozrywka dla osób w każdym wieku, które lubią czasem uruchomić swoje szare komórki i utrzeć innym nosa, z dumą głośno wołając “Uuuuuubongooooo!” - tak, to mój sposób oznajmiania wygranej :) - kiedy inni wciąż nie mogą poradzić sobie ze swoim zadaniem.

Po raz kolejny nie zawodzi również wydanie gry, bo Egmont naprawdę się postarał - wszystkie elementy są wykonane z dobrej jakości materiałów i z dbałością o szczegóły, więc nie uświadczymy tu żadnego krzywego nadruku, postrzępionych krawędzi czy nadlewek na klockach. A czemu o tym wspominam? Między innymi w kontekście zbliżającej się coraz większymi krokami gwiazdki (przecież w sklepach pojawiły się już czekoladowe mikołaje!), bo może znacie jakiegoś wielkiego fana gier planszowych albo macie wśród najbliższych kogoś, kto ma za sobą kiepski czas i przyda mu się w życiu trochę uśmiechu.

Tak czy inaczej, Ubongo 3D będzie strzałem w dziesiątkę, bo to po prostu świetna gra, przy której każdy spędzi miłe chwile w gronie przyjaciół i rodziny - naprawdę polecam czasem odłożyć na bok smartfon i zamiast znowu surfować po wirtualnym świecie, dać wycisk swoim szarym komórkom, które będą tu pracować na najwyższych obrotach! No to… Ubongo!

/karo/

Poszkole.pl na Facebooku! Dołącz teraz i bądź z nami na bieżąco!