Planszówki
Planszówki są super! Głodostwory

Jakiś czas temu recenzowaliśmy dla Was Ubongo i tak się wkręciliśmy w planszówki, że dziś mamy kolejną propozycję - przed Wami prześmieszne Głodostwory.

Jeśli tekst o Ubongo w jakiś sposób Wam umknął (znajdziecie go TUTAJ) albo po prostu nie lubicie gier, w których zawodnicy ze sobą konkurują, to dziś będzie coś dla Was. A mowa o grze o intrygującej nazwie Głodostwory, która została wręcz stworzona do współpracy grających, a do tego jest skierowana do niemal każdej grupy wiekowej.

No dobra, to otwieramy pudełko! To nie jest zbyt duże, więc od razu można się domyślić, że elementów nie jest wiele i całość składa się z 64 kart dań, 21 kart głodostworów, 24 kart akcji, 1 karty szefa kuchni, 2-minutowej klepsydry i krótkiej instrukcji, z której dowiadujemy się jaki jest cel gry, a mianowicie:

- Gracze muszą nakarmić wszystkie głodostwory znajdujące się w kolejce klientów, zanim przesypie się piasek w klepsydrze. W grze nie występuje rywalizacja między graczami, ponieważ wszyscy mają wspólny cel. Aby go zrealizować, gracze muszą szybko wykonywać swoje tury i współpracować tak, by jeden z graczy mógł zagrać w swojej turze odpowiednią kombinację dań. Dozwolone są dyskusje, umawianie się, a nawet koordynowanie działań przez jednego z graczy.

I chociaż na papierze nie wygląda to może zbyt czytelnie, to szybko okazuje się, że podobnie jak to było z Ubongo, zasady są bajecznie proste i wszyscy uczą się ich w kilka chwil. W grze może brać udział jednocześnie od 3 do 6 graczy, a rozgrywka sprowadza się to do tego, że mamy zaledwie 2 minuty, żeby wykarmić wszystkich głodnych klientów swojej wyjątkowej restauracji, która serwuje takie specjały, jak soczysty burger z mielonych gąsienic, chrzęszczące frytki smażone w oleju silnikowym, gnijący kurczak z przyprawami ze śmietnika czy śmierdzące sushi z zielonych bagien - smacznego!

Zaczynamy od wyłożenia na stół kart głodostworów i odwrócenia klepsydry, teraz wiemy już jakie życzenia ma każdy z potwornych klientów. Następnie wybieramy szefa kuchni i zaczynając od niego gracze po kolei rozgrywają swoje tury w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara. W swojej kolejce każdy z graczy może wykonać jedną z trzech dostępnych akcji, tj. nakarmić stwora, zagrać kartę akcji lub odrzucić kartę z ręki i dobrać nową. Dopiero po tym, jak gracz wykona swoją turę w całości, do gry przystępuje kolejna osoba, a ze względu na presję czasu ważne jest szybkie wykonywanie działań i głośne komunikowanie swoich działań. Trzeba też pamiętać, że liczy się przede wszystkim gra zespołowa, bo wszyscy gramy do jednej bramki.

No dobra, ale teoria teorią, a życie życiem… szybko okazuje się bowiem, że chociaż zasady są proste i każdy wie, co ma robić, to zabawy w żaden sposób nie da się uporządkować! Presja czasu sprawia, że podczas rozgrywki wszyscy się przekrzykują, panuje totalny chaos, a zewsząd słychać salwy śmiechu. Miałam przyjemność rozegrać już co najmniej kilkanaście partii, ze znajomymi i rodzinką w różnym wieku, i mogę Wam śmiało powiedzieć, że nikt nigdy nie narzekał, a same Głodostwory jeszcze nam się nie znudziły i za każdym razem świetnie się bawimy. Warto też zaznaczyć, że nieczęsto zdarzają się gry imprezowo-towarzyskie, która trafiają w gusta wszystkich kategorii wiekowych, a tu bez problemu namówimy do grania i dzieciaki, i seniorów.

Głodostwory to kolejna udana gra wydana przez Egmont, która sprawdzi się przy okazji spotkań w gronie rodziny i przyjaciół, zapewniając wszystkim dobrą zabawę. Co więcej, partie gry są bardzo krótkie, więc możemy po nią sięgnąć nawet jeśli nie mamy dużo czasu. Duży plus należy się również za porządne wydanie, bo od razu widać, że gra posłuży nam długie lata i prędzej się znudzi niż zniszczy. Mówiąc krótko, za takie pieniądze naprawdę warto się skusić, bo nigdy nie wiadomo, kiedy zapragniemy zostać szefem kuchni w „potwornie” renomowanej restauracji :)

Poszkole.pl na Facebooku! Dołącz teraz i bądź z nami na bieżąco!